niedziela, 24 listopada 2013

Inwazja MYSZ :)

Hey Hi Hello;)

U nas wesoło i niespodziankowo :) Dzięki wspaniałemu talentowi naszej nowej Cioci Natalii Ola dostała przecudowny prezent. wiadomo nie od dziś, że Aleksandra jest mega fanką Myszki Miki i wszystkiego z tym związanym :) Mała do dziadków  wczoraj na dzień cały pojechała a niespodzianka dla niej się malowała:)
pokażę Wam krok po kroku jak arcydzieło powstawało. Jestem pełna podziwu dla takiego talentu. Jeżeli chcecie zrobić coś niebanalnego w pokoju swoim lub dziecka to jest to super pomysł :)











piątek, 22 listopada 2013

Nuda

Brak natchnienia piśmienniczego ostatnio nas dopadł :)
U nas spokojnie, na co nie narzekamy, marzyłyśmy o takiej nudzie:) Wyniki Olci wymarzone wręcz, czego chcieć więcej :) W środę jedziemy na noc do szpitala. Fasolka będzie miała podłączony holter na dobę, no i zrobiony tak zwany przez nas "przegląd" :) czyli wszystkie wyniki. Spokojniejsi jesteśmy zawsze po wizycie w Klinice.
Niedługo święta. Prezenty po zbierane w kupę. Póki co Ola dostała niesamowite lalki od Babci na poczet Mikołaja :)
Adaś i Ewunia się zwą :) Frajda nieziemska. Lalki mają super ubranka  buteleczki. Słodziaki.

Byłyśmy wczoraj na spacerze. Uwielbiam nasz Mrzeżyński port. Ola ma mega frajdę z karmienia kaczek:) Teraz przynajmniej możemy spacerować i korzystać ze wszystkich dobroci klimatycznych:) Niestety latem jesteśmy więzieni na podwórku, bo niestety nadal odizolowana Aleksandra musi być. Ale to nic, najlepsze wciąż przed nami:)





Pozdrawiamy i buziaki ślemy :)

środa, 13 listopada 2013

Transformation

Witamy:) 
Długi przestój u nas był, ale to dlatego, że łapałyśmy wolne chwile na wsi :)
U nas od rana pozytywnie. Wyniki super, tzn poniżej normy jak u zdrowego człowieka, wiadomo, ale jak dla nas idealne.  Znakiem tego dawki leków zostały idealnie ustalone co do setnych części grama przez naszych cudownych lekarzy. Leczonko wygląda tak, że co środę dzwonimy do kliniki z wynikami i dostajemy wytyczne co do porcjowania :) u nas wyniki są idealne więc i porcje zostają takie jakie były. 
Post miał być o przemianie. A więc... 
Zacznę od tego, że w w 3  protokole leczenia ostrej białaczki limfoblastycznej dzieciaczaki przyjmują cudowny steryd dexamethason. Ma on jakże cudowne skutki uboczne.. Buźki robią się kwadratowe, dzieci jedzą dzień i noc.. Czerwone policzki, do tego wypchany brzuszek, a nóżki jak patyczki. Nałożyło nam się to na Ar/AC (chemia) więc wypadły jej w tym czasie włosy, brwi i rzęsy. Wyglądała źle, nie chce powiedzieć, że strasznie. Wiem, niby nic, ale gdy patrzysz na swoje dziecko, które nie ma ani jednej rzęsy a do tego kwadratową głowę tak, że nie widać jej oczu prawie, to serce pęka.
Moje "brzydkie kaczątko" staje się pięknym łabędziem:) Nowe brwi, cudowne rzęski. Nie jedna dorosła kobieta pozazdrościła by jej tej oprawy oczu. Ma po prostu jak kredką malowane. Wiem, wiem, każda kwoka swoje dziecię chwali:)  Do tego nowe włoski wyrastają;) Sama już doczekać się nie może i mówi, że jak jej włoski urosną, to mamusia kitki jej czesać będzie. 
Wiele jeszcze przed nami, ale mam nadzieję, że najgorsze za nami:)



piątek, 8 listopada 2013

Wiejsko

Jesteśmy na wsi u dziadków :) Ola przeszczęśliwa, a Mama i Tata regenerują się :P
Uwielbiam tu być, w końcu spędziłam tu wiele lat, ale cóż miłość zwyciężyła;)
Fasola pełen wypas tu ma, właśnie bajki ogląda w sypialni dziadków. maa ma jutro "dziewczyński dzień" z Ciocią Gosią :) Jutro post większy pojawi się. Pozdrawiamy i buziaki ślemy ;)

środa, 6 listopada 2013

;)

Witamy witamy.
Kocham moją córkę z całego serca, ale kocham też  wieczory, gdy mała zasypia a ja siadam przy grzejniku zawinięta w koc, słucham wtedy muzyki, czytam to co lubię. Tak, jestem wapniakiem  i nie, wcale nie żałuję, że w tej chwili nie podskakuję przy jakiejś mózgowalącej muzyce na "dysce" :P Nie powiem, że nie brakuje mi dawnych chwil beztroskiej wolności, ale wtedy mogę zadzwonić po Małgorzatę, wziąć sok lub piwo owocowe pod pachę i hasać po lesie. W poszukiwaniu gajowego rzecz jasna :P
Szczęściarą jestem w sferze przyjaciół, mam moje dziewczyny z Trójnogu MiM :) Mam przyjaciółki ze szkoły, cudowne kuzynki, koleżanki przecudowne. Mam mnóstwo znajomych wspaniałych.. Nie będe wymieniać z imienia, bo jest Was wszystkich tylu, że obawiam się, że kogoś  bym pominęła;)

Dziękuję <3

Byliśmy dziś z Olcią na szczepieniu, pneumokoki. Biedactwo moje, oczywiście bez płaczu się nie obeszło. Ale nie dziwię się tej małej Kruszce, ma już uraz do igieł. Najważniejsze, że wszystko poszło sprawnie.


wtorek, 5 listopada 2013

Dziewczyński dzień

Dzisiejszy dzień spędziłyśmy z Fasolą same w domu:) Było ciekawie:)
Ranek rozpoczął się smacznie:) Z samego rańca zaczęłyśmy gotować zupę z jajeczkiem (barszcz biały-ulubiona zupa Olci), po to aby później się relaksować:)
Oglądałyśmy bajki, bawiłyśmy się sklep, układałyśmy puzzle  wiele innych superowych rzeczy:)
Po obiadku odwiedził nas Pan Kurier i przyniósł paczkę od Cioci Sylwii, Ciociu Sylwio dzię-ku-je-my :)
Radochy było co niemiara.











 Gdy obiad zjadłyśmy i paczkę rozpakowałyśmy, na dwór wybyłyśmy :) (rymowo:)), spacer cudowny po naszych Mrzeżyńskich drogach i lasach:P Uwielbiam ten czas spędzony z moją Bubą :)

Post może z małym przekazem, ale weny na twórcze pisanie dziś brak.

A tak kolację Fasolka jadła wczoraj w rodziców łóżku. Bo przy zasypianiu stwierdziła, że głodna jest :), wiem, wiem, mało wychowawcze, ale niech ma coś z tych niedozwolonych rzeczy:)


Buziaki ślemy i dobrej nocy życzymy :*


poniedziałek, 4 listopada 2013

Remisja czas start :)

Byliśmy dziś na badaniach kontrolnych w szpitalu. rozpoczęliśmy długo oczekiwany etap podtrzymujący remisję choroby :) (remisja czyli cofnięcie się objawów choroby) Od dziś Ola będzie dostawała 2 rodzaje chemii  tabletce. Każda środa będzie teraz wyznacznikiem, w każdą środ będziemy robić wyniki z morfologii i standardowo dzwonimy na oddział skonsultować się. Ale jako, że matka i ojciec nadopiekuńczy są to już w piątek zrobimy, żeby wiedzieć i spać spokojnie:)

Dzień mimo, że w połowie spędzony w szpitalu, do udanych zaliczamy. Przecież tylko w szpitalu Fasola ma kontakt z dziećmi i tylko z białaczkowymi bawić się może. Dziś miała fazę na Hankę :) Hanka-Cyganka nazywam ją. Hania 4-letnia słodzizna, która z białą damą zaprzyjaźniła się tak jak my. Mama Hani zaśpiewała jej Hanka-Cyganka, na co ona "nie możesz tak do mnie mówić, tylko mama Oli może" :) kochana;):) Olka-Fasolka i Hanka-Cyganka zamknęły się dziś w przedsionku przed salą, przyglądam się co robią, ponieważ zaniepokoiły mnie ich ekshibicjonistyczne zachowania... Ola i Hania jak jeden mąż koszulki w górę i oglądają sobie "klaty" podchodzę bliżej, podsłuchuję, a tu wymiana zdań czyj klips od porta jest ładniejszy :) Bo Fasolka ma żółty a Cyganka brązowy. I w ogóle przechwalanie 'mój tata jest ze mną, a Ty masz Tatę" :) Latrośl ma ciekawska taka;)
Ahh jeszcze z jednego faktu Aleksandra zadowolona była "Wieś mi Dadmala igłę wkładała", szkoda tylko, że Pani Ania to zrobiła :P

Co do wyników jeszcze, leukocyty mamy na poziomi 4,5.. Szczękę zbierałam z podłogi jak usłyszałam :P Takich wyników to my ojjjjj dawno nie miałyśmy. Płyteczki 95 tys. Całkiem przyzwoicie.
Czasami nie wierzę, że to w jakiś sposób koniec.. No właśnie koniec czego?!
Nie nazwę okresu choroby Oli jako najgorszy etap w naszym życiu, o w jakimś stopniu nauczył nas tego co najważniejsze i pokazał jak na tacy. Kochani rodzina, RODZINA jest najważniejsza. Miłość... Kocham te małe stópki, rączki i usteczka.
Przed nami jeszcze daleka droga, długie leczenie i ciągłe odizolowanie od świata, ale wiem, że warto, bo gdzieś na końcu tęczy czeka wielki garnek, ale w tej bajce nie ma złota w garnku. Jest szczęście. Nasze szczęście.

Impossible, a jednak :P

Chciałam Wam wszystkim podziękować. Podziękować za to, że jesteście. Cudownie jest żyć ze świadomością, że mam do kogo zadzwonić o 3 w nocy.

I wiecie co, mam w nosie nowe buty, modną torbę czy zegarek. Ja jestem SZCZĘŚCIARĄ bez tego wszystkiego. Ja mam rodzinę, mam miłość i cudownych przyjaciół.

Dobranoc <3

niedziela, 3 listopada 2013

Cała prawda o szpitalnym personelu.

Wiele osób zadaje mi pytanie jak Ty wytrzymujesz w tym szpitalu, przecież lekarze pielęgniarki i cała reszta personelu to najgorsze zło. Otóż muszę złamać ten jakże błędny stereotyp. :)
Bo w "naszym" szpitalu jest zupełnie inaczej. ZUPEŁNIE. Gdy obcy ludzie wchodzą na oddział myślą sobie, że pomylili miejsca, bo przecież na oddziale HEMATOLOGII trzeba płakać, mieć podpuchnięte oczy i być człowiekiem widmo.

U nas jest ciepło, rodzinnie.

Lekarze - mega pozytywne wrażenie od pierwszej chwili. Znajdą chwilę na normalną luzacką rozmowę z rodzicem jak i zarówno z dzieckiem.
Pielęgniarki miodzio, to nie są te "piguły" :D z opowieści, to są nasze ukochane Ciocie, (nie zapominajmy tu o wujku rodzynku :)).
 Mamy swoje cudowne ciocie od rozwożenia jedzenia, i te które dbają o porządek w naszych apartamentach :]
 I wbrew pozorom, one nie siedzą i nie piją kawy przez pół dnia. Często jest tak, że jedzą śniadanie o godzinie 15 np.. Biegają od sali do sali, a przy tym są całkowicie opanowane i ogarnięte.
Niestety prawda jest taka, że niektórzy rodzice nie doceniają tego. Ciągle jest źle, ciągle im coś nie pasuje i najlepiej jakby dla nich była jedna służąca na 24 h.
Wiadomo, nikt z nas nie chce siedzieć w szpitalu, ale jak już zostać trzeba to spędzamy ten czas w miłej atmosferze:) Teraz już nikt mnie nie posądzi o podlizywanie się. :P

A takie rzeczy tylko na Unii Lubelskiej w Szczecinie :)

Jutro jedziemy na badania kontrolne, mamy nadzieję, e wszystko będzie dobrze:)
NASZ DRUGI DOM (Pożyczamy zdjęcie, bo nie mamy swojego)

3 odsłony Oli:)


 Takie loki miałyśmy w dzień ścięcia.
Taki oto efekt uzyskałyśmy :)

 


Ola jak to każda kobieta, uwielbia zmiany, a oto 3 z jej odsłon :)
Gdy na początku leczenia było mi smutno, że wypadną jej włosy, usłyszałam od jeden z koleżanek "przestań, nie martw się, Ola będzie w przyszłości chwaliła się przed koleżankami, że to właśnie ona miała najbardziej hardcorową fryzurę  dzieciństwie" :)

I wiecie co.. tak już wszyscy się przyzwyczailiśmy do jej nowej fryzury, że trudno nam wyobrazić sobie, że znów ma włosy. Dla każdej matki jej dziecko jest dla niej najpiękniejsze i dla mnie moja mała łysolinka jest najśliczniejszą dziewczynką na świecie;)

sobota, 2 listopada 2013

Pierwsze wyznanie

Zamierzałam już wcześniej założyć bloga, aby móc się dzielić swoimi radościami i smutkami związanymi z chorobą Oli - córki mej jedynej. W tym miejscu chciałam podziękować Tobie Perfekcyjna Mamo (zapraszam na cudowny blog) :) za to, że dałaś mi zajawkę do tego.
 A więc, że jest to pierwszy wpis, postaram się w skrócie opisać sytuację. W marcu br Aleksandra zachorowała na ostrą białaczkę limfoblastyczną.
 Brzmiało to jak wyrok, jak, jak nasza dwuletnia mała córeczka mogła zachorować na coś takiego.
 Przecież czeka nas najgorsze.. Pierwsza punkcja szpiku, pierwsza chemia, sterydy.. Totalne rozbicie. Ale trzymaliśmy się. Trzymaliśmy się da niej, ta maleńka kruszynka potrafiła wywołać uśmiech na naszych twarzach mimo wszystko.
 Olunia została zakwalifikowana do grupy pośredniego ryzyka. 26 października minęło 7 miesięcy odkąd się leczymy. Zakończyłyśmy etap leczenia intensywnego, czyli Ola nie dostaje już chemii dożylnie, przez kolejne 1,5 roku będzie dostawała raz dziennie w tabletce.
W poniedziałek jedziemy na podjęcie decyzji i rozpoczęciu leczenia podtrzymującego stan remisji choroby. Raz było lepiej a raz gorzej. Zmierzyć się musiałyśmy z wieloma przeciwnościami. Raz wyniki były lepsze a raz gorsze. Przejechałyśmy setki kilometrów do Szczecina i z powrotem..
Niestety nie da się opisać wszystkiego w jeden wieczór, w jednym poście. Jestem wdzięczna losowi, że w tej całej sytuacji, to małe ciałko jest tak silne i tak kochane:)